Najkrócej mówiąc zagrożenia duchowe to potencjalne niebezpieczeństwa, jakie mogą zaburzyć nasze życie duchowe. Zagrożeniami duchowymi zajmują się duszpasterze, rekolekcjoniści, egzorcyści, wychowawcy. Powinni interesować się nimi rodzice. Od strony naukowej zagrożeniami duchowymi zajmuje się wielu specjalistów. W Polsce do najbardziej znanych należą ks. prof. dr hab. Andrzej Zwoliński i ks. prof. dr hab. Aleksander Posacki, autor wielu publikacji między innymi Encyklopedii Zagrożeń Duchowych. Lista zagrożeń duchowych jest długa. Jednym z nich jest Halloween. Temat Halloween wraca zawsze przed zbliżającą się Uroczystością Wszystkich Świętych. Proponuję zapoznanie się z artykułem zatytułowanym „Halloween a chrześcijaństwo” pierwszego z wymienionych znawców tematu. Tekst oryginalny można znaleźć wciskając Ctrl i klikając: Halloween a chrześcijaństwo - Contra Gentiles
Autor artykułu, Ks. Andrzej Zwoliński jest kapłanem diecezji krakowskiej, profesorem nauk teologicznych, socjologiem, teologiem i sektologiem. Jest profesorem zwyczajnym Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Napisał ponad 200 książek z zakresu teologii i socjologii, historii idei, katolickiej nauki społecznej, etyki życia gospodarczego, manipulacji społecznych i religioznawstwa.
Halloween a chrześcijaństwo
Liturgia chrześcijańska wspominająca wszystkich świętych w naturalny sposób weszła w miejsce celtyckiego święta zmarłych, zastępując dawne tradycje. Kościół zaadaptował na terenie iroszkockim kult Samhain (święto rozpoczynające zimę), dostrzegając niezwykłe znaczenie i bliskość starożytnych mitów celtyckich, opowieści o odrodzeniu świata, a także uwzględniając niezwykłą wrażliwość tych ludów wobec swych zmarłych. Zaproponowano, by stare święto pogańskie odczytać w świetle wiary chrześcijańskiej. To proces kulturowy zrozumiały, ale wymagający wielkiej konsekwencji i wielu lat wchodzenia we właściwe zrozumienie przyjętych treści. Ślady starożytnego święta Samhain były obecne w liturgii i zwyczajach ludów celtyckich jeszcze w okresie średniowiecza. Dotyczyło to zwłaszcza Bretanii, Galicji, Irlandii, Szkocji i Walii. 1 listopada – święto końca lata, kiedy ludy zamieszkałe wymienione tereny uciekały się do pomocy zmarłych, aby przygotować się na spotkanie nieznanej przyszłości – stał się dla Kościoła, a tym samym dla wszystkich wiernych chrześcijan, świętem Wszystkich Świętych, które było dopełnione w następnym dniu Wspomnieniem Wszystkich Wiernych Zmarłych.
Przystosowanie, synkretyzm i kulturowy sukces Halloween
W XIX wieku w Wielkiej Brytanii miał miejsce proces przystosowania zwyczajów i pewnych treści związanych z Halloween do wcześniejszych rytuałów i zabaw angielskich. Adaptacja ta sprawiała, że wiele zachowań świątecznych i typowo kultycznych nabierało znaczenia świeckiego, przybierało postać zwykłych zabaw i gier pozbawionych treści mitologicznych czy religijnych. Badacze mówią o tym okresie jako przejściu od średniowiecznego „memento mori” do Halloween. Porzucono powagę refleksji nad śmiercią, a także refleksyjne podejście na przykład do symboliki cmentarza i świata duchów, a zwrócono się w kierunku zabawowego traktowania tychże elementów. Śmierć w obrzędach przybierała postać różnych masek, coraz bardziej traktowana zabawowo i lekko. Halloween w Wielkiej Brytanii z czasem stawało się celebracją życia, a nie śmierci1.
W samej Irlandii przetrwały zarówno święto katolickie, jak i pierwotne święta sezonowe, o charakterze rolniczym. Treści pogańskie z nimi związane były coraz bardziej rozmyte i nieuświadomione. Podstawę świętowania stanowiło odwoływanie się do tradycji i starodawnych obyczajów z tym związanych.
Przed XIX wiekiem w Ameryce Północnej Halloween nie miało żadnych korzeni. Purytanie w Nowej Anglii, jak w swym dawnym kraju, nie kultywowali tego święta. Wprost przeciwnie, wskazywali w swej społeczności, że różnego rodzaje świętowanie przywołujące śmierć jest dziełem Antychrysta. Oskarżenia o czary i przywoływanie demonów należało do najcięższych – groziło śmiercią2.
W kontekście tych przemian możemy mówić o synkretyzmie, czyli mieszaninie doktryn, wierzeń, systemów, często nielogicznej kombinacja różnych twierdzeń mających stanowić bardziej pojemną i satysfakcjonującą dla życia duchowego całość jako „synteza wyższego rzędu”. Synkretyzm często jest połączeniem rozbieżnych i sprzecznych poglądów, nielogicznym eklektyzmem, wyznawaniem sprzecznych ze sobą zasad lub wierzeń. To także określona postawa psychologiczna czy duchowa, która bezkrytycznie akceptuje wszystko, co jest jej podsunięte, jako wyraz błędnie rozumianej „otwartości” na nowe idee. W historii miał on miejsce wielokrotnie, gdy religia spotykała się (np. w wyniku działalności misyjnej) z nowym systemem kulturowym, zespołem twierdzeń i zachowań. Miało to miejsce chociażby w epoce hellenistycznej, gdy chrześcijaństwo podjęło dialog z kulturą misteriów rzymskich i greckich. Później musiało dialogować z różnymi religiami, które napotykało w trakcie swego rozwoju.
W przypadku sekt i nowych ruchów religijnych synkretyzm jest często elementem agitacji, celowym zamazaniem różnic między doktrynami i wyznaniami. Wiele osób uczestniczy w praktykach dwu kultów równolegle. Liczne ruchy twierdzą, że dokonują syntezy wszystkich poprzednich religii. Wiele kultów lokalnych przenika się z występującymi tam religiami historycznie „importowanymi”. Piętnaście tysięcy sekt „chrześcijańskich” w Afryce zrzesza blisko 30 milionów adeptów, często uznających ponadto różne obrzędy lokalne.
Sugestywny obraz Prawdy jako jednej góry, na której szczyt prowadzi wiele dróg, jest bardzo często powtarzany przez synkretyków próbujących zatrzeć różnice między religiami i twierdzących bez żadnej racji: „wszystkie są tym samym”. Synkretyzm religijny jest bowiem próbą unifikacji, „łączenia wszystkich religii”, często w imię fałszywie rozumianego „ekumenizmu”. Dróg do synkretyzmu może być wiele. Służy mu z pewnością próba zacierania wszelkich różnic między religiami i traktowania ich jako wyłącznie produktu kultury ludzkiej. Synkretyzm nowych religii należy rozpatrywać na szerokim tle przemian społecznych, kulturowych, a nawet psychicznych. Ich istotą jest ustawiczny proces modyfikacji rodzimych systemów kulturowych pod wpływem spotkania z innymi kulturami. Nowa religia synkretyczna jawi się w trzech wymiarach: określonego systemu wartości, wzorów i norm będących podstawą nowego układu; stosunków społecznych, programów zmian społecznych i interetnicznych; sfery mitologicznej i religijno-magicznej. Wszystkie te wymiary tworzą splot specyficznych uwarunkowań, w których ukryte są źródła, formy i funkcje religii synkretycznych.
Sytuacja społeczna, ekonomiczna i polityczna Ameryki Łacińskiej sprzyjała procesowi synkretyzacji, w wyniku którego afrykańskie tradycje dążyły do podporządkowania sobie pozostałych elementów kultury religijnej obecnych na tym obszarze. Obcość względem kolonizatorów i postrzeganie ich jako nieprzyjaciół, brak kulturowych pomostów między społecznościami lokalnymi, konkwistadorów i niewolników, a także silne przywiązanie do rodzimych tradycji sprzyjały wytworzeniu się ogromnej duchowej syntezy idei i zachowań.
Niewolnicy dokonywali reinterpretacji rytuałów chrześcijańskich, na przykład sakramentu Eucharystii, upatrując w nich kategorię afrykańskich obrzędów inicjacyjnych. Tańczyli w kręgu podczas nabożeństw i procesji kościelnych, co przypominało rytualny taniec w kulcie własnych bogów. Szczególną uwagę skupiali na nawiedzeniu przez Ducha Świętego, który przypominał im wcielenie się duchów i bóstw. Obok chrześcijaństwa kultywowali także praktyki magiczno-uzdrowicielskie i wiele własnych zwyczajów. W synkretyzmie religijnym i kultowym główny komponent afrykański to cały szereg duchów, bóstw i bogów oraz wiele praktyk, których celem było nawiązanie kontaktu z nimi, zyskanie ich sympatii i pomocy. Ze znamion religii rzymskokatolickiej do najczęściej spotykanych należą krzyże oraz kult świętych, których utożsamia się z bóstwami afrykańskimi. Widać to w wystroju zewnętrznym ośrodków kultu, które przypominają kaplice katolickie: płonące świece, obrazy Matki Bożej, ołtarze z krzyżem ozdobionym kwiatami, obrazy i posągi świętych, napisy na ścianach, przedmioty wotywne, medaliki, relikwiarze. Niezrozumiałe słowa liturgii mszalnej, litanii i śpiewów kościelnych stały się zakryciem dla formułek magicznych, zaklęć i wołania do duchów. Niekiedy prowadzący ośrodki kultu – babalorisza – nakazuje członkom wspólnoty iść na Mszę Świętą, do spowiedzi czy wstąpić do kościoła przed podjęciem zabiegów magicznych, by wzmocnić siłę ich skuteczności. Wyznawcy trwają więc na pograniczu dwóch odrębnych systemów religijnych, w praktyce niezachodzących na siebie. Ceremonie katolickie nie mieszają się z afrykańskimi. Innym komponentem całości synkretyzmu religii afrochrześcijańskich są wierzenia indiańskie, podobne w swej warstwie magicznej i fetyszyzmie do afrykańskich wierzeń. W praktyce specyficznie indiańskimi „dodatkami” są: duchy zwierzęce, rytualne używanie tytoniu i wódki z trzciny cukrowej dla wywołania ekstaz i stanów mediumicznych, elementy spirytyzmu i ezoteryka Indian.
Analiza poszczególnych elementów kultur religijnych Ameryki, które są komponentami wytworzonego tam synkretyzmu, pozwala stwierdzić, że zachodziły tutaj wszelkie odmiany możliwych wyników akulturacji religii. Są to: a) konflikt i jednorodność – poprzez kontakt, relację i konflikt dochodzi się do wytworzenia nowej jedności; b) współpraca i różnorodność – gdy zachowuje się własną odrębność kulturową, podejmując praktyczną współpracę między grupami; c) konflikt i różnorodność – kiedy grupy antagonizują swe relacje, zachowując odmienność; d) współpraca i jednorodność – gdy jedna grupa zatraca swą odrębność, podejmując współpracę z dominującą kulturowo grupą (Grzymała-Moszczyńska). Świętowanie Halloween w kulturze Zachodu to właśnie wyraz takiego synkretyzmu.
Zadziwiającym faktem jest przejęcie zwyczajów absolutnie obcych kulturze polskiej i najczęściej wcale nie rozumianych. Bowiem któż z młodych, którzy zapalają świecę, aby wsadzić ją do wydrążonej dyni, wie, że nazywa się ona „Jack-o-lantern”, a wiąże się z imieniem człowieka z irlandzkiej legendy, która mówi o potępieńcu ukaranym za paktowanie z diabłem. W jesienne wieczory nosi on ze sobą latarnię, co ma czynić aż do dnia Sądu Ostatecznego. Gdy nawet ktoś zna źródła tej legendy, to czy naprawdę wierzy w te fakty i sens powtarzania gestów potępionego Jacka?
Przy „zabawie” symbolami śmierci, paktowania z diabłem czy z demonami zachodzi duże niebezpieczeństwo zwane w nauce o kulturze „banalizowaniem symboli”. Przyzwyczajenie się do pewnych symboli i zabawowe ich traktowanie niszczy świat kultury, która wypracowała szacunek oraz postawę milczenia i zadumy wobec tajemnic śmierci człowieka, cmentarzy i grobów. Zniszczenie owej postawy zadumy i modlitwy, która w chrześcijańskiej kulturze nierozerwalnie łączy się z cmentarną ciszą, budzi nowe pokolenie barbarzyńców. W kronikach średniowiecznych można spotkać opisy plądrowania polskich miast przez pogańskich najeźdźców; kronikarze z ubolewaniem odnotowywali też: „barbarzyńcy nawet zmarłym nie dali spokoju, plądrując ich groby”. Pusty śmiech w wigilię Wszystkich Świętych, urządzane wówczas dyskoteki i tańce czy wino czerwone (symbol krwi) wypijane z pucharów w kształcie trupich czaszek są tego typu destrukcją kulturową.
Według psychologii społecznej obserwacja innych ludzi w różnych sytuacjach społecznych dostarcza wskazówek, które następnie wykorzystywane są bezpośrednio w sterowaniu prezentowania siebie. Koncentrowanie się na innych pozwala zdobyć stosunkowo rozległą i użyteczną wiedzę na ich temat i o ich typowych zachowaniach społecznych. Wiedza ta jest następnie uogólniana i organizowana w kategorie obejmujące idealne typy osób będących najlepszymi przedstawicielami poszczególnych zakresów cech, na przykład prototypowy ekstrawertyk, typowy dobry samarytanin. W ten sposób powoli budowana jest znajomość innych i siebie.
We współczesnym społeczeństwie pojawiła się trudność w kształtowaniu procesu identyfikacji jednostek związana z nadmierną ilością kontaktów i obrazów, które mogą być wzorem do naśladowania. Wcześniej w życiu codziennym dziecko miało okazję do zetknięcia się z zaledwie niewielką ilością obcych ludzi reprezentujących rozmaite dziedziny życia, a nawet różne narodowości. W rezultacie spotykano niewiele osób, które można było naśladować lub na których chciano się wzorować. Ułatwiało to przekaz tradycyjnych wzorów kultury i zachowania3.
Bardzo łatwo jest manipulować emocjami dzieci i młodzieży, ponieważ zazwyczaj cechuje ich bezkrytycyzm, łatwowierność, nieumiejętność wartościowania i realnej oceny nadawanych przekazów. Zabawa jest dla małego dziecka tym, czym praca dla człowieka dorosłego albo nauka dla dziecka w wieku szkolnym. Zabawa powinna więc być twórcza, pobudzać wyobraźnię i umysł dziecka, przygotowywać do spotkania ze światem dorosłych. Zabawa, a także zabawki powinny być bezpieczne, odpowiednie do wieku dziecka, a także wspomagać jego prawidłowy rozwój intelektualny, fizyczny czy artystyczny4. Reguły te dotyczą także „zabawy”, jaką oferuje się wraz z wprowadzaniem Halloween w świat dziecięcych myśli i fantazji.
Badania naukowe dowodzą, że dzieci i młodzież narażone na obserwowanie scen przemocy lub udział w nich, są same później bardziej skłonne do tego, aby ją stosować. Uczą się, kodują z łatwością wzorce zachowań, obserwując innych. Prezentowanie im negatywnych, amoralnych postaw, nawet w formie zabawy, gry czy pozorowanych sytuacji w konsekwencji prowadzi do poszerzenia ich wiedzy na temat form agresji, sposobów wartościowania zjawisk i postaw, zainteresowania nimi, formowania stylu życia. Oglądanie przemocy wzmaga agresję. Zachowania agresywne dziecko przenosi później na wiek dorosły.
Satanizm Halloween
Zło towarzyszy człowiekowi od samego początku jego dziejów. Doświadczenie siły i mocy zła, a jednocześnie poczucie bezradności człowieka wobec niego rodziło szereg pytań: o pochodzenie zła, o jego naturę, stosunek do Boga, sposoby przezwyciężania zła. Wiele odpowiedzi na pytania o zło i jego naturę znajdujemy w Biblii.
Halloween oficjalnie traktuje się jako istotne święto dla satanistów. Z okazji Halloween zdeklarowani sataniści i neopoganie odbywający karę więzienia w Wielkiej Brytanii otrzymali jednodniowe zwolnienie z pracy. W święto chrześcijańskie takie zwolnienie otrzymują więźniowie chrześcijanie (trzy dni w roku); w święta żydowskie – więźniowie Żydzi (siedem dni w roku), a w święta muzułmańskie – wyznawcy islamu, najwięcej, bo aż 26 dni w roku. W święta Halloween wolne przyznaje się wyznawcom Szatana i zdeklarowanym poganom. W 2006 roku takie zwolnienie otrzymało 288 więźniów. Rzecznik prasowy Zarządu Więziennictwa stwierdził: „jesteśmy oddani sprawie traktowania więźniów z godnością, co zawiera w sobie również respektowanie wszystkich religii”.
W nocy z 31 października na 1 listopada, jak wierzono, rządzą czarownice. Przed ich piekielną mocą chronić może świeca zapalona w wydrążonej dyni. Jest to zarazem symbol, jak i rekwizyt zabawowy Halloween. Dynia ta – jak podano wyżej – nazywana jest „Jack-o-lantern” od imienia człowieka, który był ukarany za paktowanie z diabłem. Legenda ta, wskazująca na kontakt człowieka z Szatanem, stanowi niezwykle silny element Halloween; jest on mniej lub bardziej uświadomiony przez uczestników zabawy, ale ma swój praktyczny wymiar, choćby w zwyczaju przygotowywania owych „diabelskich latarni” na wiele dni przed Halloween.
Satanizm wszystkich epok praktykował szereg świąt, do istoty których należało kontaktowanie się ze światem Szatana, złych duchów, rozmawianie z nimi, przywoływanie ich i czerpanie radości z ich bliskości. Do takich należały też „święta czarownic”, zwane sabatami, cztery razy w roku gromadzące wszystkich, którzy uznają siebie za sympatyków Szatana i „dzieci Lilith” – demona żeńskiego, którego imię zapisane jest w Biblii, a który stał się „patronką” wszelkich wiedźm, czarownic i magów. Sabaty odbywają się w równonoc wiosenną (21 marca), przesilenie letnie (22 czerwca), równonoc jesienną (21 września) i w przesilenie zimowe (22 grudnia). Oprócz tego cztery inne sabaty związane były z rolnictwem i hodowlą zwierząt, a ich nazwy nawiązują do dawnych celtyckich terminów: Candlemas zwane Imbolg (2 lutego), Beltane zwane Wigilią Majów (30 kwietnia), Lammas zwany Lugnasad – dożynki (31 lipca) oraz Halloween zwany Samhain (31 października).
Pierwsze sygnały o kulcie starych wierzeń celtyckiego pogaństwa w nowej szacie (neodruidyzm) dotarły do Francji w XVIII wieku z Wysp Brytyjskich. William Stukeley uznał wówczas kult Słońca i Stary Testament za przedmiot wierzeń właściwy dla kapłanów celtyckich. Stało się to inspiracją dla powstających później organizacji neodruidycznych. Można do nich zaliczyć grupę nowych druidów o orientacji masońsko-okultystycznej, założoną przez Johna Tolanda. Nawiązywał on do starożytnych druidów, którzy tworzyli międzyplemienną konfraternię kapłanów celtyckich o bardzo szerokich uprawnieniach i obowiązkach. Zajmowali się oni prowadzeniem ceremonii inicjacyjnych, składaniem ofiar (z drzew, byków, również z ludzi), obserwacją nieba i ustalaniem kalendarza, organizacją świąt religijnych i życia politycznego.
Kościół przeciw
Jan Paweł II 24 maja 1987 r., w czasie pobytu w sanktuarium świętego Michała Archanioła w prowincji Foggia, powiedział:
Ta walka z szatanem, którą wyraża postać Michała Archanioła, jest aktualna także i dziś, ponieważ szatan nadal żyje i działa w świecie. W rzeczywistości zło, jakie się w nim znajduje, nieład w naszym społeczeństwie, zamęt w człowieku i pęknięcie wewnętrzne, którego ofiarą się stał, nie są jedynie konsekwencją grzechu pierworodnego, lecz także skutkiem nękających i ukrytych działań szatana, który zastawia pułapkę na równowagę moralną człowieka; to dlatego św. Paweł nie waha się nazwać go »bogiem tego świata« (2 Kor 4, 4), jawi się bowiem jako podstępny zwodziciel, wślizgujący się do naszego postępowania po to, by wprowadzić doń różne dewiacje, zarówno szkodliwe, jak i pozornie zbieżne z naszymi instynktownymi aspiracjami. To dlatego Apostoł Narodów ostrzega chrześcijan przed zasadzkami szatana i jego niezliczonych satelitów, gdy nakłania mieszkańców Efezu, by przyoblekli zbroję Bożą, aby w ten sposób stawić czoło owym zasadzkom szatana5.
Kościół początków chrześcijaństwa wielokrotnie przeciwstawiał się praktykom magicznym. Synod Ancyrański (Kościół Wschodni, 314 r.) potępił tych, którzy wróżą, a także dokonują fałszywych egzorcyzmów, zdejmują uroki (medycyną okultystyczną). Synod Kartagiński (398 r.) potępił wróżbiarstwo, czary i zabobony, na przykład przywiązywanie wagi do dni feralnych (kanon 89). Synod w Bradze (lata 560–563) potępił dualizm manichejski i astrologię (kanony 7–10). Synod Rzymski (724 r.) potępił wróżbitów i czarnoksiężników. Podobne uchwały podjęły Synody: Laodycejski, Agateński, Orleański, Toledański, Rzymski i Elwizański6.
W zjawiskach okultystycznych ojcowie Kościoła widzieli manifestację Szatana. Tertulian (ok. 155 – ok. 220) w traktacie De anima wywołane zaklęciem duchy osób zmarłych oceniał jako oznakę działania Szatana podszywającego się pod duchy zmarłych. Przestrzegał także przed zwodzeniem tego typu, niebezpiecznym dla duszy. Orygenes (ok. 185–254) twierdził, że skuteczność magii jest wynikiem działania złych duchów. Podobnie też uważał święty Augustyn (353 – 430)7.
Katoliccy biskupi francuscy i przełożeni protestanccy uznali obchodzenie Halloween za odrodzenie pogańskich zwyczajów. Kościół luterański w Szwecji stwierdził, że Halloween to gloryfikacja zła, przemocy i śmierci. Emerytowany już arcybiskup Mediolanu Carlo Maria Martini podkreślał, że Halloween jest obcy kulturze i tradycji chrześcijańskiej. Zmarły w 2001 roku biskup radomski Jan Chrapek określił Halloween jako pogański obyczaj bezmyślnie promowany przez media i niektóre szkoły, który zamazuje chrześcijański wymiar spotkania modlitewnego nad grobami swych bliskich. W wielu szkołach amerykańskich rodzice wymogli na dyrekcji i gronie nauczycielskim, by zaniechano organizowania tego typu zabaw w okresie, który jest przeznaczony na zadumę i posprzątanie grobów.
Inny sposób walki z „modą” Halloween przyjęli wierzący Rosjanie. W 2014 roku w związku z maskaradą Halloween przedstawiciele Chrześcijańskiego Centrum Praw Człowieka oraz wyznawcy prawosławnych ruchów młodzieżowych chodzili 30 października po ulicach Moskwy i rozdawali przechodniom dyniowy sok do picia. Przy okazji poczęstunku pytali o opinie na temat Halloween i podejmowali rozmowy. Chcieli w ten sposób, żartobliwie, wyśmiać importowany zza oceanu zwyczaj. Akcja miała na celu zademonstrowanie obcości kulturowej Halloween i wyrażenie sprzeciwu wobec narzucania rosyjskiemu społeczeństwu – przez dominującą popkulturę – tak zwanych zachodnich wartości.
Katechizm Kościoła katolickiego w punkcie 2116 przypomina: „Należy odrzucić wszelkie formy wróżbiarstwa: odwoływanie się do Szatana lub demonów, wywoływanie zmarłych lub inne praktyki mające rzekomo odsłaniać przyszłość. Korzystanie z horoskopów, astrologia, chiromancja, wyjaśnianie przepowiedni i wróżb, zjawiska jasnowidztwa, posługiwanie się medium są przejawami chęci panowania nad czasem, nad historią i wreszcie nad ludźmi, a jednocześnie pragnieniem zjednania sobie tajemnych mocy. Praktyki te są sprzeczne z czcią i szacunkiem – połączonym z miłującą bojaźnią – które należą się jedynie Bogu”.
W kolejnym artykule (nr 2117) Katechizm… rozszerza pouczenie o zagrożeniach duchowych słowami: „Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do opanowania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągnąć nadnaturalną władzę nad bliźnim – nawet w celu zapewnienia mu zdrowia – są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności. Praktyki te należy potępić tym bardziej wtedy, gdy towarzyszy im intencja zaszkodzenia drugiemu człowiekowi lub uciekania się do interwencji demonów”. Podczas spotkania z duchownymi zebranymi w Rzymie w ramach Międzynarodowego Stowarzyszenia Egzorcystów w październiku 2014 roku papież Franciszek prosił wszystkich, by okazali więcej miłości wobec tych, którzy cierpią na skutek działania Złego. Należy zachować rozsądny dystans wobec tego wszystkiego, co proponuje społeczna demagogia, w tym poprzez media, telewizję, kino. W pogoni za sensacją i łatwym poklaskiem rozbudzają one często w młodych ludziach zainteresowanie okultyzmem i satanizmem. Warto więc zastanowić się dokładniej nad znaczeniem i symboliką tego, co niekiedy bezrefleksyjnie przyjmujemy od innych kultur, a co nie do końca rozumiemy. Może się bowiem okazać, że istota tych zwyczajów będzie daleka od wartości przez nas wyznawanych.
Stanowisko Kościoła w Polsce
Najobszerniejszym katolickim dokumentem na temat „święta Halloween” w Polsce jest ogłoszone 28 października 2012 roku przez archidiecezję gdańską Stanowisko Kościoła wobec obchodów „święta Halloween”:
Umiłowani w Chrystusie Panu Bracia i Siostry! Zbliża się Uroczystość Wszystkich Świętych, której liturgiczne obchody przypominają nam chrześcijańskie powołanie do świętości. Ze względu na postępującą promocję okultyzmu i magii w środkach przekazu, w środowisku szkolnym i w społeczeństwach lokalnych z okazji tzw. „święta Halloween” pragnę przypomnieć fakty dotyczące tego obchodu oraz stosowną naukę Kościoła.
Korzenie „Halloween” sięgają pogańskich obchodów święta duchów i celtyckiego boga śmierci. Autor „Biblii Szatana” i twórca współczesnego satanizmu, Anton LaVey stwierdził, iż noc z 31 października na 1 listopada jest największym świętem lucyferycznym. Kroniki policyjne potwierdzają wzmożoną liczbę aktów przemocy o charakterze okultystycznym, nasilających się w tym właśnie czasie. Kościół ostrzega przed angażowaniem się w jakiekolwiek formy okultyzmu i magii. Nauczanie to znajdujemy w Katechizmie Kościoła Katolickiego (.2116 i 2117), w dokumencie Stolicy Apostolskiej „Jezus Chrystus dawcą wody żywej” (Watykan, 3 lutego 2003 r.), w Nocie Duszpasterskiej Konferencji Episkopatu Toskanii (Florencja, 1 czerwca 1994 r.) oraz w zwyczajnym nauczaniu biskupów.
Wdrażanie dzieci, młodzieży i części dorosłych w przyzwolenie na praktyki okultystyczne, choćby pod pozorem zabawy („przekupywanie duchów”) należy w świetle powyższych faktów uznać za niezgodne z nauką Kościoła. Pogańskie w swej istocie obchody wigilii Uroczystości Wszystkich Świętych praktykowane przez ludzi uznających się za chrześcijan zubażają ich duchowo. Odwraca się uwagę od naśladowania świętych i błogosławionych, a skłania się do przyjęcia zbanalizowanej wizji świata nadprzyrodzonego.
Na owocne przeżywanie Uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego z serca wszystkim błogosławię!8
Podobne apele wystosował do wiernych metropolita szczecińsko-kamieński arcybiskup Andrzej Dzięga. Ostrzegał, aby „ta niby zabawa” – kusząca dzieci cukierkiem, nie przynosiła niszczenia życia duchowego. Warszawska kuria metropolitalna przestrzegała, że Halloween to kult magii, okultyzmu i tradycja pogańska9. W tym samym okresie do głosów biskupów dołączył z apelem kujawsko-pomorski kurator oświaty. Wystosował on do dyrektorów szkół list ostrzegający przed organizowaniem imprez związanych z Halloween. Tłumaczył, że jest ono sprzeczne z polskimi zwyczajami oraz czyni zamieszanie w umysłach dzieci i młodzieży10.
Bardzo ważnej oceny Halloween dokonali polscy egzorcyści. W wielu wywiadach, artykułach czy wystąpieniach podczas spotkań z wiernymi uświadamiali słuchaczy o pogańskim rodowodzie tego świętowania. Zwracali uwagę, że mają kontakt z ofiarami Halloween, czyli dziećmi lub młodymi ludźmi, którzy brali udział w różnego rodzaju pseudozabawach odbywających się w okolicach 31 października. Apelowali do rodziców, nauczycieli i wychowawców, by nie organizowali i sami nie uczestniczyli w inicjatywie zwanej Halloween. Taki apel skierowali między innymi księża egzorcyści diecezji płockiej. Został on opublikowany na stronie internetowej kurii. Podkreślają w nim, że Halloween „to nie jest niewinna, beztroska zabawa, ale grozi otwarciem na działanie złych duchów”. Wejście w „przestrzeń demonów” – choćby dla zabawy – nie jest bezpieczne. Przypomniano też wypowiedź papieża Benedykta XVI z 2009 roku, który określił Halloween jako „święto antychrześcijańskie i niebezpieczne”, które promuje „kulturę śmierci” i „popycha nowe pokolenia w kierunku mentalności ezoterycznej, magii, atakuje święte i duchowe wartości przez diabelskie inicjacje za pośrednictwem obrazów okultystycznych”11. Podobne argumenty, wskazujące na groźbę marginalizowania chrześcijańskich polskich tradycji związanych z pamięcią o zmarłych przedstawiali duszpasterze i nauczyciele, publikując w wielu pismach artykuły na temat Halloween12.
Glenn Hobbs, którego satanistyczna grupa przygotowywała do funkcji kapłana Szatana, wyznawał: „Moje wspomnienia z dzieciństwa dotyczące halloween są bardzo mroczne, wcale mnie to nie cieszyło. Widuję w sklepach te przebrania, widzę, jak matka zakłada córce czapkę czarownicy, a chłopak cieszy się na myśl założenia diabelskiej maski. Widzę słodycze, wydrążone dynie, ludzi dekorujących domy szkieletami i innymi symbolami śmierci. To wszystko przywołuje straszne wspomnienia z przeszłości, wspomnienia o dzieciach tak strasznie deprawowanych, pozbawionych dzieciństwa, osobowości. Wszystko to w imię Szatana. Kiedy następnym razem pójdziecie do sklepu z przebraniami, pomyślcie o tym, że w tym dniu zabija się dzieci. Robią to ludzie, którzy posunęli się krok dalej. Ci, którzy nie traktują halloween jako okazji do zabawy, lecz uważają to za datę ceremonii religijnych, podczas których odbierają życie niewinnym ofiarom. Nie potrafię powiedzieć w tym dniu: »bawcie się dobrze, nawet jeśli nie macie związku z satanizmem i traktujecie te obchody jako rozrywkę«, bo sataniści traktują was jako zasłonę dymną. Czuję się chory, kiedy wyznawcy Kościoła Chrystusa kultywują te straszne demoniczne obrzędy. Świadomy chrześcijanin powinien im być przeciwny, stawiać im czoło. Powinniśmy się modlić o te dzieci, aby Bóg uchronił je od utraty życia”13.
Zakończenie
Wydaje się, że w organizowaniu Halloween w szkołach polskich sprawdza się socjologiczna zasada znana jako zachowanie „się”. Grupy podejmują działania, nie mając większego pojęcia, co czynią. A na pytanie: „dlaczego to robicie” odpowiedzią jest jedyne: „bo to się teraz robi”, „to się teraz obchodzi”, „tak się teraz bawi”. Owo „się” jest jedynym uzasadnieniem dla podjętych działań. O dalszych zaś skutkach nikt nie myśli. Bagatelizuje się fakt, że dzieci, przebierając się za czarowników, uczestniczą we wróżbach, „bawią się” w strachy. Dominującymi kolorami jest czerń i pomarańcz, a najczęstszą symboliką – czaszka, piszczele, a więc „cmentarne symbole”, łączące się często z satanizmem. Nawet bezmyślne oddawanie w ten sposób czci Szatanowi jest w jakimś stopniu jego triumfem. Propaguje się okultyzm, wiarę w siły i moce Zła, daje wiarę – choćby na poziomie zabawy – w potęgę tajemnych sił, ezoteryzmu i spirytyzmu.
ks. Andrzej Zwoliński
Przypisy:
- 1 A.R. Wright, British Calendar Customs, Vol. 3, William Glaisher Ltd., 1940, s. 116–117.
- 2 P. Stawiński, Demonizm i czary w życiu społecznym purytanów amerykańskich okresu kolonialnego, Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Częstochowie, Częstochowa 1997. Por. I. Mather, A Testimony against Several Prophane and Superstitious Customs Now Practised by Some in New England, London 1687, s. 19, 41.
- 3 Por. A. Toffler, Trzecia fala, tłum. E. Woydyłło, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1997, s. 247–250.
- 4 D. Chrzanowska, Czy nauka nawyków kulturowych może być zabawą?, w: 50 tajemnic o naszych dzieciach, red. D. Chrzanowska, Instytut Wydawniczy Związków Zawodowych, Warszawa 1985, s. 72–74.
- 5 Jan Paweł II, Dzieła zebrane, t. 15, Wydawnictwo M, Kraków 2010, s. 521.
- 6 Por. A. Posacki SJ, Okultyzm, magia, demonologia. Podstawy chrześcijańskiej walki duchowej, Wydawnictwo M, Kraków 1996, s. 30–34.
- 7 Św. Augustyn, O nauce chrześcijańskiej, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1989, s. 87–89. Por. J. Nowakowski, Zagadnienie dobra i zła w „Państwie Bożym” św. Augustyna, „Przegląd Powszechny”, 1952, nr 234, s. 23–34.
- 8 www.diecezja.gda.pl/am (dostęp 2.10.2021). Por. Odrzućmy Halloween – czyli pogaństwo i satanizm, Niepoprawni.pl 2012, http://niepoprawni.pl/blog/3142/odrzucmy-halloween-czyli-poganstwo-i-satanizm. (dostęp 2.10.2021).
- 9 D. Różański, Odrzućmy Halloween-Party!, 29 października 2012, http://www.bibula.com/?p=62654 (dostęp 2.10.2021).
- 10 http://www.kuratorium.bydgoszcz.uw.gov.pl (dostęp 2.10.2021). Por. A. Rybińska, Spada popularność Halloween w Polsce. Licznie obchodzimy Dzień Wszystkich Świętych, 27 października 2016, https://www.polskieradio.pl/5/249/Artykul/1685662 (dostęp 2.10.2021).
- 11 Halloween – niewinna czy niebezpieczna zabawa? Egzorcyści apelują do rodziców, PAP, Niezależna.pl, 29 października 2017. Por. G. Górny, Zły duch nie zna się na żartach. Rozmowa z ks. prof. Aleksandrem Posackim, w: Rozmowy z egzorcystami, oprac. M. Winiarczyk, seria „Biblioteka Miesięcznika Egzorcysta”, Wydawnictwo Monument, Poznań 2014, s. 138–143; M. Gajewski, Halloween. Kiedy diabeł się cieszy, http://www.pch24.pl/halloween–kiedy-diabel-sie-cieszy, 39083,i.html, 20 I 2018 (dostęp 2.10.2021).
- 12 Por. M. Więczkowska, Przejaw kryzysu wiary, „Któż jak Bóg” 2016, nr 6(144), s. 60–63; M. Konik-Korn, Chrześcijanie nie obchodzą Halloween, „Niedziela Małopolska”, 2008, nr 43(107), s. VI.
- 13 Była satanistka o Halloween: „święto czcicieli szatana”, 31 października 2012, http://www.pch24.pl/byla-satanistka-o-halloween,7118,i.html (dostęp 2.10.2021).
Po co ksiądz?

Wstrząsające teksty i zapiski Żyda z Getta
"Wierzę w Boga Izraela, chociaż uczynił On wszystko, abym w Niego przestał wierzyć. Wierzę w Jego prawo, choć Jego czyny uważam za bezprawne" - czytamy we wstrząsającym tekście pt. "Josel Rakower mówi do Boga" autorstwa Zvi Kolitza. Ma on formę modlitwy spisanej przez żydowskiego powstańca, który umiera w ruinach płonącego domu, podczas powstania w warszawskim getcie w 1943 r. Tekst opublikowano w 1946 r., w małym piśmie żydowskim, w języku jidisz "Di Jidisze Cajtung" w Buenos Aires. Przypominamy go z okazji okazji 70. rocznicy Powstania w Getcie Warszawskim, która przypada 19 kwietnia.
Oto pełny tekst:
Warszawa, 28 kwietnia 1943
Ja, Josel, syn Josela Rakowera z Tarnopola, gorliwy naśladowca rabiego z Góry Kalwarii i potomek wielkich cadyków z rodu Rakowerów i Meiselów, piszę te słowa, patrząc na stojące w płomieniach warszawskie getto; dom, w którym przebywam, jest jednym z ostatnich, które jeszcze nie płoną. Już od kilku godzin znajdujemy się pod obstrzałem artylerii, a dookoła nas walą się mury; niebawem i ten dom, jak niemal wszystkie domy getta, stanie się grobem dla swych mieszkańców i obrońców. Czerwone płomienie słońca, które przez małe, zamurowane do połowy okno wpadają do mego pokoju - pokoju, z którego dniem i nocą strzelałem do nieprzyjaciela - mówią mi, że zbliża się wieczór. Słońce nie może wiedzieć, jak bardzo jest mi to obojętne, że nie będę widział jego wschodu. Stało się z nami coś dziwnego: wszystkie nasze pojęcia i uczucia uległy przeobrażeniu. Nagła śmierć, która nas zaskakuje, wydaje się wybawicielką, wyzwolicielką zrywającą okowy. Kocham bardzo zwierzęta leśne, dlatego odczuwam bolesną gorycz, gdy do nich przyrównuje się szalejących dziś w Europie złoczyńców. To nieprawda, że Hitler ma w sobie coś zwierzęcego; jest on typowym dzieckiem współczesnej ludzkości - to moje najgłębsze przekonanie. Ta ludzkość go zrodziła i ukształtowała; jest on jawnym wyrazem jej głęboko ukrytych pragnień.
Miliony ludzi w tym wielkim świecie (zakochanych w słońcu, świetle i dniu) nie mają pojęcia, ile ciemności i nieszczęścia niosło nam słońce. Stało się ono narzędziem w rękach zbrodniarzy; promieni jego użyto jako reflektorów, aby oświetlić ślady tych, którzy szukali ratunku przed prześladowcami. Kiedy z żoną i sześciorgiem moich dzieci ukryłem się w lasach, wówczas noc, tylko noc ukryła nas w swym łonie; dzień wydał nas tym, którzy szukali naszych dusz. Nigdy nie zapomnę gradu niemieckich kul, które spadły na tysiące uciekinierów na szosie z Grodna do Warszawy - razem ze słońcem pojawiły się na niebie samoloty, zabijając nas i mordując. W tej rzezi zginęła moja żona z siedmiomiesięcznym dzieckiem na ręku. Tego dnia znikło mi z oczu dwoje z moich pozostałych pięciorga ukochanych dzieci, Dawid i Jehuda. Jeden miał cztery latka, drugi sześć. O zachodzie słońca ci, którzy przeżyli, poszli dalej drogą w kierunku Warszawy; ja jednak z trojgiem dzieci, które mi jeszcze pozostały, błąkałem się wokół pobojowiska, szukając tamtych, zaginionych. Przez całą noc głosy nasze jak noże przecinały martwą ciszę: Dawid! Jehuda! Ale tylko bezradne echo, rozdzierające serce, odpowiadało na nasze wołania, jak na modlitwę za umarłych. Nigdy już więcej nie ujrzałem moich małych chłopców - tylko we śnie prosili mnie, abym ich dalej nie szukał, bo znajdują się w ręku Boga.
Reszta dzieci zginęła w warszawskim getcie. Rachela, moja dziesięcioletnia córeczka, słyszała, że niekiedy w śmietnikach po tamtej stronie muru można znaleźć resztki chleba. W getcie panował już głód; ci, którzy z głodu zmarli, leżeli na ulicach jak śmieci. Ludzie w getcie byli przygotowani na każdą śmierć - z wyjątkiem śmierci głodowej; widocznie w człowieku, kiedy wszystkie inne potrzeby już wygasną, jako ostatni popęd pozostaje jeszcze głód, nawet gdy człowiek pragnie śmierci.
Rachela opowiedziała mi o swoim planie wymknięcia się z getta - za to przestępstwo karano śmiercią. Ruszyły w niebezpieczną drogę we dwie, Rachela i jej jedenastoletnia przyjaciółka. Wyszły z domu pod osłoną nocy; o wschodzie słońca odkryto je poza murami getta. Gromada złoczyńców urządziła polowanie na dwie małe, zagłodzone dziewczynki. Nie mogły biec prędko - jedna z nich, moja córka, upadła wyczerpana na ziemię. Hitlerowcy przebili jej główkę bagnetami.
Piąte z moich dzieci, trzynastoletni Jakub, zmarło na gruźlicę w dniu swej konfirmacji - bar micwy. Śmierć była dla niego wybawieniem. Ostatnie moje dziecko, piętnastoletnia córka Chawa, zginęło w czasie "akcji dziecięcej" (Kinderaktion), która rozpoczęła się o wschodzie słońca w dniu Rosz ha-Szana - w Nowy Rok - i zakończyła się o zachodzie. Tego dnia setki żydowskich rodzin straciły swoje dzieci.
Teraz nadeszła moja godzina. Jak Job mogę powiedzieć o sobie - nie tylko ja jeden - nagiego mnie matka zrodziła i nagi powrócę do ziemi. Mam teraz czterdzieści trzy lata i twierdzę - jeśli człowiek w ogóle może coś z pewnością twierdzić - miałem wspaniałe życie. Moje życie pobłogosławione było szczęściem, ale ja nie stałem się przez to pyszny. Dom mój otwarty był dla każdego potrzebującego i byłem szczęśliwy, gdy mogłem komuś usłużyć. Służyłem Bogu z gorącym oddaniem i tylko o jedno Go prosiłem: abym mógł służyć Mu "z całego serca, z całej duszy i ze wszystkich sił". Po wszystkim, co przeżyłem, nie mogę twierdzić, że to moje nastawienie pozostało niezmienione. Ale z całą pewnością mogę powiedzieć, że moja wiara w Niego nie zmieniła się ani o włos. Dawniej, gdy powodziło mi się dobrze, mój stosunek do Niego był stosunkiem do Kogoś, Kto obdarzał mnie łaską, czyim dłużnikiem byłem zawsze. Teraz jest to stosunek do Kogoś, Kto i mnie jest coś dłużny. Dlatego wydaje mi się, że mam prawo Go upomnieć; nie żądam jednak jak Job, aby Bóg wskazał palcem na mój grzech, abym wiedział, czym zasłużyłem na karę. Więksi i lepsi ode mnie są zdania, że to, co się teraz dzieje, to już nie kara za grzechy. Świat przeżywa coś niezwykłego - czas, kiedy Wszechmocny odwraca oblicze od modlących się.
Bóg zasłonił swe oblicze przed światem. Dlatego ludzie pozostawieni są swoim dzikim popędom. Myślę więc, że jest rzeczą zupełnie naturalną, iż gdy popędy rządzą światem, pierwszymi ofiarami muszą być ci, w których żyje to, co boskie i czyste. Nie jest to pociecha, ale jeśli los naszego narodu wyznaczają nie ziemskie, lecz pozaziemskie prawa, duchowe i boskie, to wierni muszą widzieć w tych wydarzeniach część wielkiego boskiego planu, wobec którego ludzkie tragedie tracą znaczenie. Nie znaczy to jednak, że pobożny Żyd przyjmuje wyrok taki, jaki jest, i mówi: "Bóg ma słuszność, Jego wyrok jest sprawiedliwy". Mówić, że zasługujemy na ciosy, które na nas spadają, oznaczałoby lekceważyć samych siebie i nisko cenić Imię Boże.
Skoro tak jest, nie oczekuję żadnego cudu i nie błagam mego Boga, aby miał litość nade mną. Niech okaże mi tę samą obojętność, jaką okazał wobec milionów innych ze Swego ludu. Nie jestem żadnym wyjątkiem i nie oczekuję, że będzie miał do mnie jakiś szczególny stosunek. Nie będę próbował się ratować i nie ucieknę stąd. Aby ułatwić pracę, obleję ubranie benzyną - pozostały mi jeszcze trzy butelki z tych dziesiątków, które wylewałem mordercom na głowy. Są mi tak drogie, jak pijakowi wino. Kiedy wyleję na siebie ostatnią butelkę, włożę do niej te kartki. Butelkę ukryję w cegłach zamurowanego okna. Jeśli ktoś znajdzie te kartki i je przeczyta, być może zrozumie uczucia Żyda, jednego z milionów, który zmarł opuszczony przez Boga, w którego tak bardzo wierzył.
Gdy zaczęło się powstanie, było nas w tym pokoju dwunastu; przez dziewięć dni walczyliśmy z wrogiem. Jedenastu moich towarzyszy padło. Umarli cicho. Cicho umarł nawet mały chłopiec, tak jak jego starsi koledzy. Stało się to dziś rano: chłopiec wspiął się na stos umarłych, aby spojrzeć przez na wpół zamurowane okno. Stał tak obok mnie przez kilka minut. Nagle upadł do tyłu, stoczył się ze stosu trupów i pozostał nieruchomy jak kamień. Między czarnymi lokami na jego małym, bladym czole widniała kropla krwi - kula przeszła przez głowę. Wczoraj rano, gdy nieprzyjaciel otworzył ogień na naszą twierdzę - jedną z ostatnich w getcie - żyli jeszcze wszyscy. Pięciu było rannych i dalej walczyło. W ciągu tych dwu dni polegli wszyscy. Stojąc na posterunku, padali jeden na drugiego, tak jak jeden po drugim obejmowali posterunek, dopóki ich kula nie dosięgła.
Mam tylko te trzy butelki benzyny. Amunicja już się skończyła. Z trzech pięter nade mną strzelają jeszcze uparcie. Nie mogą mi jednak przysłać pomocy, ponieważ schody prawdopodobnie zostały rozbite przez artylerię; zdaje się, że dom niebawem runie. Pisząc te słowa, leżę na ziemi. Wokół leżą martwi towarzysze. Patrzę w ich martwe twarze i wydaje mi się, że uśmiechają się ironicznie, jakby chcieli powiedzieć: "Trochę cierpliwości, głupcze; jeszcze kilka minut i również dla ciebie wszystko będzie jasne". Szczególnie drwiąca i ironiczna wydaje mi się twarzyczka małego chłopca, który jakby śpiąc, leży obok mojej prawej ręki. Jego małe usta zdają się uśmiechać. A mnie, który jeszcze żyję i czuję, i myślę jak człowiek żywy, wydaje się, że mnie wyśmiewa. Wyśmiewa mnie tym cichym i tyle mówiącym uśmiechem człowieka, który wiele wie i który mówi z człowiekiem niewiedzącym nic, lecz wmawiającym sobie, że wie wszystko. Ten chłopiec już wie - i wszystko jest dla niego jasne. Wie, dlaczego się urodził i dlaczego musiał tak wcześnie umrzeć; dlaczego musiał umrzeć, choć żył dopiero pięć lat. A jeśli tego nie wie, to wie przynajmniej, że wiedza lub niewiedza o tym jest absolutnie nieważna i bez znaczenia wobec Boskiej wspaniałości w tym lepszym świecie, w którym on się teraz znajduje - być może w ramionach swoich zamordowanych rodziców, do których powrócił. Za godzinę lub dwie ja też będę wiedział. Jeśli ogień nie zniekształci mojej twarzy, być może na niej również spocznie po śmierci taki sam uśmiech. Tymczasem jednak jeszcze żyję i przed śmiercią chcę mówić do mego Boga jak zwykły, żywy człowiek, który ma ten wielki, lecz nieszczęsny przywilej, że jest Żydem.
Jestem dumny, że jestem Żydem, ponieważ być Żydem jest trudno, bardzo trudno.
Jestem szczęśliwy, że należę do najnieszczęśliwszego na ziemi narodu, którego Tora przedstawia najwyższą moralność i najpiękniejsze ze wszystkich praw.
Wierzę w Boga Izraela, chociaż uczynił On wszystko, abym w Niego przestał wierzyć. Wierzę w Jego prawo, choć Jego czyny uważam za bezprawne. Mój stosunek do Niego to już nie stosunek sługi do pana, lecz ucznia do nauczyciela. Chylę się przed Jego wielkością, lecz nie będę całował rózgi, którą mnie siecze. Kocham Go, lecz Jego Torę kocham jeszcze bardziej. I nawet gdybym się pomylił co do Niego, Jego Tory strzegłbym nadal. Bóg to religia, a Jego Tora to sposób życia. Mówisz, że zgrzeszyliśmy. Oczywiście, zgrzeszyliśmy. Że ponosimy za to karę - również to mogę zrozumieć. Chcę jednak, abyś mi powiedział, czy świat zna grzech, który zasłużyłby na tak wielką karę?
Mówisz, że ukarzesz za to naszych wrogów. Wierzę w to, nie wątpię, że ukarzesz ich bez litości. Chcę jednak, abyś mi powiedział, czy istnieje na świecie taka kara, którą można by odpokutować zbrodnie na nas popełnione?
Powiesz może, że nie jest to teraz sprawa kary ani pokuty, że tylko odwróciłeś Swoje Oblicze i pozostawiłeś ich własnym popędom. Chcę Cię jednak zapytać, Boże, a pytanie to pali mnie jak pożerający ogień: co jeszcze ma się stać, abyś na powrót zwrócił ku nam Swoją Twarz?
Chcę Ci powiedzieć jasno i otwarcie, że teraz bardziej niż w jakiejkolwiek innej epoce naszej nieskończonej drogi cierpienia - my, udręczeni, zhańbieni, zdławieni, my, żywcem pogrzebani i żywcem spaleni, my, obrażani, poniżani, mordowani tysiącami - mamy prawo wiedzieć, dokąd sięgają granice Twojej cierpliwości.
I jeszcze jedno chcę Ci powiedzieć: nie powinieneś tak bardzo napinać sznura, bo może się - uchowaj Boże - zerwać. Pokusa, przed którą nas postawiłeś, jest tak ciężka i gorzka, że powinieneś i musisz przebaczyć tym z Twojego ludu, którzy w nieszczęściu i zwątpieniu odwrócili się od Ciebie.
Przebacz tym, którzy w nieszczęściu odwrócili się od Ciebie, ale także tym z Twojego ludu, którzy odwrócili się od Ciebie w szczęściu. Związałeś nasze całe życie z tak gorzką i nieustanną walką, że tchórzliwsi spośród nas musieli się z tej walki wycofać i uciekli tak prędko, jak tylko ich nogi potrafiły unieść. Nie bij ich za to - tchórzy się nie bije, dla tchórzy ma się litość. Miej dla nich więcej litości, o Boże, niż dla nas.
Przebacz również tym, którzy bluźnili Twemu Imieniu, którzy zaczęli służyć innym bogom, którzy byli wobec Ciebie obojętni. Chłostałeś ich tak bardzo, iż nie wierzą już, że jesteś ich Ojcem, nie wierzą, że w ogóle mają Ojca.
Mówię Ci to wszystko, ponieważ wierzę w Ciebie, ponieważ wierzę w Ciebie bardziej niż kiedykolwiek, ponieważ wiem teraz, że jesteś moim Bogiem, bo nie możesz być Bogiem tych, których postępki są straszliwym wynikiem ich wojowniczej bezbożności.
Jeśli nie jesteś moim Bogiem, to czyim Bogiem jesteś? Bogiem morderców?
Nie mogę chwalić Cię za zło, które dopuszczasz. Ale błogosławię i chwalę Cię za Twoją straszną wielkość, która musi być potężna, nawet jeśli to, co się teraz dzieje, nie robi na Tobie wrażenia.
A właśnie dlatego, że jesteś tak wielki, a ja taki mały, proszę: ostrzegam Cię w Imię Twoje! Przestań okazywać Swoją wielkość przez bicie nieszczęśliwych!
Nie proszę Cię też o to, abyś bił winnych. W straszliwej naturze wydarzeń leży to, że oni sami siebie będą bić do końca. Przez naszą śmierć zostało bowiem zamordowane sumienieświata, ponieważ świat został zamordowany w morderstwie Izraela!
Mordercy sami na siebie wydali wyrok i nie ujdą przed nim. Ale Ty musisz wydać wyrok - podwójnie surowy - na tych, którzy mord przemilczają.
Tora mówi, że złodzieja należy karać surowiej aniżeli zbójcę, chociaż złodziej nie napada na swoją ofiarę, lecz popełnia przestępstwo w cichości. Zbójca napada na swą ofiarę w biały dzień i nie boi się ani ludzi, ani Boga. Złodziej natomiast boi się ludzi, lecz nie boi się Boga i dlatego musi być ukarany surowiej niż zbójca. Nie dotknie mnie to, jeśli będziesz morderców traktował jak zbójców, bo mają ten sam stosunek do Ciebie i do nas; i nie ukrywają swoich mordów ani zbrodni.
Ale tych, którzy mord przemilczają, którzy boją się nie Ciebie, lecz ludzkiego gadania, głupców, którzy nie wiedzą, że ludzie wcale nie będą mówić o tych, którzy choć litują się nad tonącym, jednak go nie ratują - tych wszystkich, zaklinam Cię, Boże, tych ukarz jak złodziei.
Śmierć nie może na mnie czekać, muszę już przestać pisać. Ogień na wyższych piętrach słabnie z minuty na minutę. Giną teraz ostatni obrońcy naszej twierdzy, a z nimi ginie wielka, piękna, bogobojna, żydowska Warszawa. Słońce zachodzi, a ja dziękuję Ci, Boże, że nie zobaczę już jego wschodu. Czerwony blask wpada przez okno, a kawałek nieba, który widzę, jest czerwony i płynny jak kaskada krwi!
Najpóźniej za godzinę połączę się z żoną i dziećmi, i z milionami moich współwyznawców w lepszym świecie, gdzie nie ma już żadnych wątpliwości i gdzie Bóg jest jedynym Panem.
Umieram spokojnie, ale nie zaspokojony; pobity, ale nie w rozpaczy; wierzący, ale nie modlący się; zakochany w Bogu, ale nie powtarzający ślepo: amen, amen.
Szedłem za Nim, chociaż odepchnął mnie od siebie, wypełniałem Jego przykazania, chociaż mnie za to uderzył, kochałem Go, byłem i jestem w Nim rozmiłowany, choć mnie poniżył, zadręczył na śmierć, wystawił na drwiny i hańbę.
Mój rabin opowiadał mi często historię o pewnym Żydzie, który z żoną i z dzieckiem uszedł przed hiszpańską inkwizycją i w małej łódce płynął po burzliwym morzu ku skalistej wysepce. Uderzył piorun i zabił mu żonę, fala porwała dziecko w głębiny morza. Sam jeden, nędzny, nagi i bosy, chłostany burzą, przerażony błyskawicami i grzmotem, ze splątanym włosem i wzniesionymi ku Bogu rękami, poszedł Żyd dalej swoją drogą po skalistej pustyni wyspy, mówiąc do Boga: Boże Izraela, uciekłem tutaj, aby móc służyć Tobie bez przeszkód, aby wypełniać Twoje przykazania i wielbić Imię Twoje! Ty jednak uczyniłeś wszystko, abym w Ciebie nie wierzył. Jeśli sądzisz, że uda Ci się zwieść mnie z mojej drogi, to mówię Ci, Boże mój i Boże Ojców moich, nie uda się Tobie. Możesz mnie chłostać, odebrać mi, co mam na świecie najlepszego i najdroższego, możesz mnie na śmierć zadręczyć - ja będę zawsze w Ciebie wierzył.
Będę Cię zawsze miłował - Tobie samemu na przekór! To moje ostatnie słowa do Ciebie, mój gniewny Boże: nie uda Ci się! Uczyniłeś wszystko, abym w Ciebie nie wierzył, abym o Tobie zwątpił! Ja jednak umieram tak, jak żyłem, w niewzruszonej jak skała wierze w Ciebie.
Pochwalony niech będzie na wieki wieków Bóg umarłych, Bóg zemsty, Bóg prawdy i Bóg prawa, który wkrótce znów ukaże swoje oblicze światu, a wszechmocnym głosem wstrząśnie jego posadami. Słuchaj, Izraelu, Wiekuisty jest naszym Bogiem, Wiekuisty jest jeden i jedyny!
Przełożyła Janina Fenrychowa
Wiem, że wszystko możeszI że nie istnieje dla Ciebie zamiar,Którego nie mógłbyś wykonać.Któż jest ten, który nie mając rozumu,Zamiary Twoje zaciemnia?Oto mówiłem, ale niczego nie rozumiałem.Przedziwne to są sprawy i nie umiem ich pojąć.O, wysłuchaj mnie, a będę mówił.I zapytam Ciebie, a Ty mi objaśnisz.Dotychczas tylko słuchem słyszałem Ciebie,Ale teraz moje oczy Ciebie ujrzały.Przeto wszystko odwołujęI pokutę czynię w pyle i prochu.
Z Księgi Hioba w przekładzie Romana Brandstaettera